Marudzę, bo mogę
Marudzę. Ale mogę, wiec marudzę. Przeraża mnie bowiem epidemia prawniczego kretynizmu, jaka ma się w Polsce bardzo dobrze. Internet zalany jest bowiem wypowiedziami osób z tytułami i stopniami naukowymi (profesorów, doktorów), stopniami zawodowymi (sędziów, adwokatów), którzy po wyroku Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN w sprawie odrzucenia przez Państwową Komisję Wyborczą sprawozdania wyborczego PiS, podważają status tej Izby. Zastanawiam się czy ci ludzie – mimo swojej zawodowej pozycji – naprawdę mogą mieć tak mała wiedze, czy to po prostu zwykła nienawiść polityczna, realizowana nawet za cenę zawodowej kompromitacji, by dać zasłonę pod potencjalne, bezprawne działanie Państwowej Komisji Wyborczej.
Przypomnijmy, wyroki trybunałów międzynarodowych stanowią międzynarodowe` zobowiązanie państwa, które nie jest elementem krajowego porządku prawnego a państwo musi je tylko wykonać (pacta sunt servanda i art 9 Konstytucji). Oznacza to obowiązek działania organów państwa na podstawie przepisów prawa krajowego. Wyrok jest jedynie impulsem do działania. W formie zobowiązania może zobaczyć go tylko organ, któremu prawo krajowe na to pozwala. A tu bieda aż piszczy. Sądy mogą go zobaczyć jedynie w procedurze karnej (lustracyjnej), wykroczeniowej i administracyjnej (zob. art. 540 § 3 kodeksu postępowania karnego; art. 113 § 1 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia; art. 272 § 2a oraz 3 ustawy Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi). I to jedynie w przypadku wznowienia postępowania. PKW nie widzi do wcale, bo nie ma podstawy prawnej, by go zobaczyć. Tu musi być podstawa prawna dla organu, a nie wiedza medialna, którą jakiś członek PKW nabył i chce na jej bazie działać.
Jeśli chodzi o kwestie ustrojowe (status Izby Kontroli Nadzwyczajnej i sędziów), to – abstrahując od kwestii kompetencji trybunałów międzynarodowych w tym zakresie i wdzierania się ich w sprawy ustroju państwa poprzez konstrukcje praw człowieka – problem musi być rozwiązany na poziomie zmian ustawowych (Izba) i konstytucyjnych (sędziowie). Do tego czasu krajowy stan prawny obowiązuje i żaden organ krajowy nie ma prawa go podważać, nawet przywołując wyrok trybunału międzynarodowego. Po prostu do czasu krajowego wykonania (w tym przypadku – zmiany prawa) obowiązuje krajowy stan prawny, tj. ustawa o Sądzie Najwyższym i akty powołania sędziów przez Prezydenta. Nawet jeśli ten stan prawny jest sprzeczny z międzynarodowym zobowiązaniem. Po prostu do czasu wykonania uruchamia się reżim prawnomiędzynarodowej odpowiedzialności. `Sam wyrok trybunału międzynarodowego nie zastępuje obowiązującego prawa krajowego. A organy państwa mają obowiązek działania zgodnie z obowiązującym prawem (zob. art. 7 Konstytucji).
I nie mamy tu też do czynienia żadnym bezpośrednim stosowaniem ratyfikowanej umowy międzynarodowej, bo i takie pomysły u tych “geniuszy prawa” mogą się pojawić. A ponieważ ten wątek to skomplikowane zagadnienie, to nie wyjaśniam go na blogu, ale zainteresowanych odsyłam do mojego artykułu naukowego: Konstytucyjne granice bezpośredniego stosowania umowy międzynarodowej przez sądy w Polsce. Prokuratura i Prawo 2023, nr 4, s. 5-36. Link: tekst artykułu