O nadęciu niektórych prawników
Z zasady nie komentuję bzdur. A za takie uważam wywody jakimi uraczyło nas w dzisiejszej Rzeczypospolitej dwóch panów – redaktor Wojciech Tumidalski i jeden z ekspertów Fundacji Batorego, dr Tomasz Zalasiński, w dialogu “Trybunał do naprawy. Nie obejdzie się bez usunięcia dublerów” (nie podłączam linku bo nie wart reklamy). Jednak fakt, że z typową dla siebie swadą i trafnością argumentów odniosła się do tego na twitterze p. sędzia Krystyna Pawłowicz, wymusza na mnie dokonanie skromnego i osobistego uzupełnienia.
Po pierwsze, informuję obu Panów, że nie trzeba mnie wcale z Trybunału “usuwać”. Komunikowałem już to Rzecznikowi Praw Obywatelskich, ale jak widać muszę powtórzyć publicznie kolejny raz. Do Trybunału Konstytucyjnego zostałem wybrany przez Sejm w drodze uchwały z dnia 3 grudnia 2015 r. (zob. M. P. z 2015 r. poz. 1184). Bezpośrednią podstawą prawną wyboru były: art. 194 ust. 1 Konstytucji i art. 17 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym. Natomiast procedura wyboru (zgłaszanie kandydatów) została zainicjowana na podstawie art. 30 ust. 3 pkt 5 Regulaminu Sejmu w wersji po nowelizacji 26 listopada 2015 r. Jeśli obaj Panowie, albo ktokolwiek inny, przedstawi mi opublikowany w odpowiednim dzienniku urzędowym (Dz. U. lub M. P.) wyrok Trybunału Konstytucyjnego, w którego sentencji przeczytam, że uchylona została uchwała o moim wyborze, albo jedna z wskazanych wyżej podstaw prawnych mojego wyboru, sam złożę rezygnację. Nawet – w tym ostatnim przypadku – niezależnie od faktu, że wyroki Trybunału skutkują od momentu ogłoszenia i nie działają wstecz.
Po drugie, gdyby powyższe nie było możliwe, istnieje alternatywna droga do złożenia przeze mnie rezygnacji. Otóż jestem w posiadaniu dokumentu zwanego dekretem sędziowskich. Zaczyna się od określenia adresata, którym jest „Pan Mariusz Muszyński, Sędzia Trybunału Konstytucyjnego”. Następnie znajduje się na nim odręcznie napisany zwrot „Szanowny Panie Sędzio”. Dokument ten podpisał ówczesny Prezes Trybunału Konstytucyjnego, Andrzej Rzepliński, który (cyt.) “w związku z wyborem na stanowisko sędziego Trybunału” w jego treści określił wysokość przypadającej mi pensji sędziowskiej. Podobne dokumenty otrzymali moi koledzy, ś. p. sędziowie H. S. i L. M. Konsekwencją tych dokumentów było uruchomienie trybunalskich procedur finansowych. Wszystko to miało miejsce już po wydaniu sławetnych wyroków TK o sygn. K 34/15 oraz K 35/15. Jeśli zdaniem p. Tumidalskiego i Zalasińskiego, wyroki te uchyliły mój wybór, to wystarczy, jeśli któryś z panów złoży doniesienie do prokuratury, o popełnieniu przez p. Andrzeja Rzeplińskiego przestępstwa przekroczenia uprawnień i niegospodarności, poprzez wypłatę wynagrodzeń i innych świadczeń osobom nie będącym sędziami. Ja z dniem uprawomocnienia się wyroku skazującego p. Andrzeja Rzeplińskiego, również złożę rezygnację.
Puenta jest taka. Przygotowany tzw. ekspercki projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym zawiera więcej kompromitujących błędów i niekonstytucyjnych absurdów niż tak wyśmiewana ustawa zwana lex Tusk. W mojej ocenie jest on kolejną próbą zwrócenia na siebie uwagi przez grupę średnio lotnych prawników, z których każdy chciałby zostać sędzią Trybunału, i ekstremalnym zachowaniem, tj. ochotniczym przygotowywaniem politykom oczywiście niekonstytucyjnych projektów ustaw, czy poniżaniem niektórych sędziów TK poprzez obraźliwe określenia (dubler), próbują – przy pomocy niektórych dziennikarzy – zwrócić na siebie uwagę. Bardzo proszę, aby swoje marzenia próbowali realizować bez mieszania w ten proces mojej osoby. Jeśli chcą, bym po prostu ustąpił im miejsca, to moja powyższa oferta, złożona 4 października 2022 r. prof. Marcinowi Wiąckowi (zob.: Mariusz Muszyński o Trybunale Konstytucyjnym: Propozycja nie do odrzucenia – rp.pl) pozostaje aktualna.
PS. Doktor Zalasiński powinien jednak powtórzyć sobie tematykę dotyczącą istoty prawnej i skutków wyroków trybunałów międzynarodowych. Podpowiem – to z okolic II roku studiów prawniczych.