Zmiany, zmiany, zmiany…
Niniejszym informuję, że w dniu dzisiejszym (5 lipca 2023 r.) upływa moja sześcioletnia kadencja na stanowisku Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego. Owszem, kusiło mnie, by powołać się na trybunalską praktykę i stwierdzić, że moja kadencja wcale nie upłynęła i odmówić odejścia. Pewnie nie pomogłoby mi w tym “lex retro non agit” czy “a contrario”, ale już “desuetudo” mogłoby sporo namieszać.
Przełamałem się jednak, bo pod wpływem serii eksperymentów jakim Trybunał jest poddawany, i tak coraz głośniej trzeszczy w szwach. Wyprowadziłem się z gabinetu wiceprezesa do pokoiku sędziego TK, prawie w końcu tzw. skrzydła sędziowskiego. Moją obecną sąsiadką jest sędzia Pawłowicz. A że głośno mówi, a pokoje małe i ściany cienkie (kartongips) to już po jednym dniu widzę, jak ciekawe to będzie sąsiedztwo.
Ubocznym efektem utraty funkcji, nawet takiej jak ta – pełnionej tylko teoretycznie, jest rosnące, entuzjastyczne poczucie wolności. Wyznam, że aż się tego boję, bo widzę jak pod jego wpływem puszczają mi hamulce złośliwości… Owszem, na razie nad tym jeszcze panuję, dlatego nie napiszę, kto jadł w zeszłym tygodniu ciasteczka w saloniku prezesa TK. Skromnie wpisuję wszystkich gości do bazy archiwalnej dla mojego pamiętnika. W tym miejscu powiem tylko, że paleta słodyczy była imponująca. Jeśli mnie wzrok nie zawiódł, to znalazły się tam nawet kawały pięknego tortu bezowego…